sobota, 8 października 2011

Kriss de V. fanart KWIK



Kim jest Kriss de Valnor? Kobietą Vampem, Femme fatale czy jeszcze kimś gorszym, antenatką Putina?
Otóż nie, to normalna Polka która opuściła granicę kraju. Wszelkie próby Van Hamme’a mające ukryć jej pochodzenie są z góry skazane na niepowodzenie i jest to jego błąd. Ale nie można go obwiniać, spotkanie z Kriss to błąd, który każdy mężczyzna chciałby popełnić chociaż raz w życiu.
Zapyta ktoś “Jak to, przecież Polki nie są podobne do Kriss?”. Fakt, w kraju zazwyczaj są spokojniejsze, ale to tylko maska. Wystarczy spotkać kilka “za granicą”, gdzie pozbywają się zahamowań pseudo-katolickiego otoczenia i wszędobylskich oczu sąsiadów, by poznać ich prawdziwą naturę.
Kolejnym powodem nie ujawniania swego prawdziwego charakteru Polek w własnym kraju są zazwyczaj tutejsi mężczyźni. U większości jedyną rzeczą wielokrotnego użytku jaką można znaleźć w ich spodniach, jest telefon komórkowy. Natomiast ich zamiłowanie do piłki nożnej przenoszą również na współżycie, gdzie każdy atak na bramkę pragną zakończyć szybkim golem, po czym głupio skaczą i cieszą się jak dzieci, mimo braku satysfakcji drużyny przeciwnej. Ostatnio wzorem reprezentacji krajowej coraz częściej sami dają ciała, co przyczynia się do zmniejszenia przyrostu naturalnego i wzrostu uczestników marszów równości i tolerancji.

Tak więc Kriss de Valnor (z domu Walnięta Kryśka), porzuciła rodzinne strony i udała się do krajów, gdzie wciąż można spotkać mężczyzn z prężnym łukiem (chociaż tak samo głupich jak wszędzie).
Szybko nauczyła się, że aby dostać to czego pragnie, nie musi latami wykładać towarów w Tesco i pozwalać na poklepywanie po tyłku pryszczatym managerom. Wykorzystując niebywały talent do napinania łuków, rozpoczęła nowe, pełne przygód życie. Z czasem, dzięki niezwykle wprawnym dłoniom, zyskała nawet miano najsławniejszej łuczniczki.

Pewnego razu spotkała na swej drodze Thorgala. Mężczyznę, który z równą jej biegłością potrafił dzierżyć łuk w dłoni. Jego skłonność do naciągania łuku sobie samemu nawet w jej towarzystwie, była dla niej niezrozumiałą zagadką, na rozwikłanie której poświęciła sporo czasu i energii. Tylko on stanowił zagrożenie dla jej reputacji, co udowodnił w turnieju łuczniczym, gdy to własnoręcznie tak mocno napiął swój łuk, że wystrzelił jej prosto na brzuch z odległości 90-ciu kroków…

W przypadku spotkania:

Jak najszybciej napiąć swój łuk. Po przykrych doświadczeniach z Thorgalem, Kriss unika wszystkich brandzlowników jak ognia.


3 komentarze:

  1. ...ale Kriss też już nie będzie mieć zabawy ;)

    podsumowanie świetne

    OdpowiedzUsuń
  2. E tam, ja słyszałem, że ona wyprawia nieziemskie "sztuczki" z swoim łukiem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wkrótce pogoda ma sie popsuć straszliwie, zimno, zawieje, śnieg, plamy na Słońcu, najazdy Hunów, piwo po 45 zł. za butelkę. Tak - październik ma być parszywy... Jest nadzieja, że "Statek Miecz" nie dopłynie do portu przeznaczenia... ;)

    OdpowiedzUsuń